Wednesday 17 April 2013

One

Mam na imie Karolina, mam 16 lat mieszkam w Wielkiej Brytanii. Przeprowadzilam sie tutaj 5 lat temu. No wiec tak. Mam zielono, zlote oczy oraz dlugie, blond, krencone wlosy. Mam 168 (jestem niska jak na moj wiek) chodze do Carr Manor Community School. Mieszkam w Leeds. A co najwarzniejsze jestem BELIEBER. W szkole jestem wyrzutkiem z ktorego wszyscy robia posmiewisko, mam dobre oceny, jestem inteligetna oraz kocham spiewac. Niestety chyba nie wychodzi mi to najlepiej. Ludzie caly czas sie ze mnie nasmiewaja ale co ja takiego im zrobilam ze sa dla mnie tacy wredni? Przeciez bylam dla wszystkich mila... A moze wlasnie to bylo moim problemem? Mielismy zebranie cala szkola i zgadnijcie co!? Justin Bieber postanowil odwiedzic moja szkole! Kiedy dyrektor to oglosil prawie zemdlalam. Justin Drew Bieber w mojej szkole. Bedziemy w tym samym budynku moze nawet mi sie uda go zobaczyc i dotknac. Na sama mysl o tym ze mogla bym chociaz na 1 mili sekunde dotknac jego reki kolana sie podemna zaczely uginac. 
- i co najlepsze, Justin postanowil ze zrobi przesluchanie dla tych co chca beda mogli przed nim zaspiewac. Kto spotoba mu sie najbardziej zaspiewa z nim duet. - powiedzial dyrektor. Nie no czy ja snie? - pamietajcie Justin po dzisiejszym koncercie w Manchesterze ma zamiar przyjechac do Leeds, a juz jutro bedzie w naszej szkole. Bedzie tutaj od godziny 8.00 do godziny 15.30 o godzinie 11.40 wszyscy zbierzemy sie w sali gimnastycznej i Justin zaspiewa kilka poiosenek. Pozniej bedzie rozdawal autografy. o 13 bedzie normalny luch podczas ktorego najprawdopodobniej bedziecie mogli gdzies spotkac Justina. A o 14 zacznie sie przesluchanie, teraz mozecie isc na przerwie. Poszlam do mojej szafki zeby wziasc kanapke. 
- tej ty...- moim oczom ukazala sie Latysha, zaraz obok niej stanela Lekysha oraz Laura. Szkolne plastiki. Nienawidze ich i to glownie one byly powodem dla ktorego prawie dzien w dzien plakalam w szkolnej toalecie- Karolina tak. Jak kolwiek masz na imie dziwadlo z ciebie. Mniejsza. Ty sobie nie mysl sobie ze takie ciasteczko jak Justin na ciebie spojrzy. Nie masz prawa sie nawet patrzec w jego strone bo jestes nikim. Glupim wyrzutkiem spolecznym. To ja jestem jego najwieksza fanka - ta fanka a belieberka to 2 rozne zeyczy- no wiec jesli tylko zobacze ze patrzysz w jego strone wydrapie ci oczy. Wydalam duzo kasy na kosmetyczke wiec nie za bardzo chce mi sie to robic. Ale coz, niektorym smieciom trzeba pokazac gdzie ich miejsce. - w tym momecie wszystkie wybuchly smiechem- do zobaczenia Jutro pozerze - popchnela mnie... Juz sie przyzwyczailam do tego wszystkiego, kazdy dzien wygladal wlasnie tak... Lekcje minely spokojnie, no jak zwykle niekturzy chlopacy zabierali mi torbe nie chceli oddac, ktos inny pociagnal mnie za wlosy, a jeszcze ktos podstawil mi noge... Dzien jak codzien. 
*w domu* 
-Mamo - zawolalam.
- No bo wiesz Justin... 
- a ty znowu z tym Justinem, Justin to Justin tamto. Karolinko coreczko, naprawde musisz sie pogodzic z tym ze ty z nim nie bedziesz... Kotus to juz trwa 4 lata. Nie sadzisz ze lepiej by bylo znalezc sobie prawdziwego chlopaka. - przerwala mi moja mama.
- Ale mamo... - znow mi przerwala. 
- Kotus wiesz ze go nawet nie spotkasz, przepraszam ze ci to mowie ale taka jest prawda.
- Mamo! On przyjerzdrza do mojej szkoly! JUTRO! - moja mama zaniemowila. Nic nie powiedziala tylko poszla do kuchni. Ja tylko poszlam wziasc prysznic, ubralam sie w pizame i zasnelam. 
*W szkole*
Widzialam Justina jak wychodzil z auta. Nie wierze. Byl 10 metrow ode mnie. Niewiarygodne. Dzisiaj specjalnie slicznie sie ubralam, na wypadek gdyby Justin na mnie spojrzal. Wlosy zostawilam rospuszczone a makijazu nie nakladalam wg poniewaz nie byl mi on wcale potrzeby. Wgladalam ladnie naturalnie.
- Tej ty dziwadlo. - uslyszalam i wiedzialam ze zblirzaja sie klopoty, przedemna stanely 3 'ksiezniczki' - sluchaj ostatni raz cie ostrzegam. Spojrzysz na justina a zgniniesz. Jestes nikim. Nic nie wartym smieciem. Kto by wg na ciebie spojrzal, popatrz na siebie. Skad wygrzebalas te ciuchy ze smietnika. A wlosy. Powinnas je myc czesciej niz raz na rok. Wez sie utop, wiesz nikogo tak w prawdzie twoja smierc by nie przejela wiec wszystko jedno... - powiedziala i odeszla a do moich oczy nalecialy lzy. Ktore juz po chwili ciurkiem zaczely splywac po moich policzkach. Szybko pobieglam do toalety. Kiedy przechodzilam przez drzwi (jeszcze nie te do zazienki) zderzylam sie z kims, spojrzalam w gore i nie moglam uwierzyc w to co zobaczylam. Wlasnie zderzylam sie z samym Justinem Bieberem! 
- hej co sie stalo?! Dlaczego placzesz? - powiedzial a ja poprostu nie wytrzymalam i musialam to powiedziec
-T-t-ty jestes... 
-Tak zgadza sie Justin Bieber ale mozemy pominac ten fakt? Co sie stalo ze placzesz?.
- Nic
- oj oczywiscie, i placzesz bez powodu - zucilam mu sie na szyje szeptajac do ucha - Kocham cie, i to sie nigdy nie zmieni. - on na mnie tylko spojrzal i odwzajemnil moj uscisk. 
- Belieber? - pokiwalam glowa twierdzaco.
- Oj to wszystko zmeinia. Kto ci to zrobil i czy musze zabic? 
- Justin prosze cie. - spojrzal mi prosto w oczy a ja zmiekklan. 
- Powiesz mi czy nie... - powiedzial dalej patrzac sie w moje oczy. W tamtym momecie zmiekklam. Jego oczy byly takie piekna. Patrzac w nie mogla bym umrzec..
- Justin.... - nie dokonczylam bo ktos mi przerwal.
- OMG to jest Justin Bieber! Nie wierze Justin jestem twoja najwieksza fanka... - wydarla sie Latysha. - Justin... Justin... Bosh. Nie wierze. - chcialam uciec do lazienki ale Justin chwycil mnie za reke i nie pozwolil nigdzie isc. spojrzalam na niego.
- Prosze... - wyszeptalam.
- Nigdzie nie idziesz dopuki mi nie powiesz co sie stalo. Schowalam sie za jego plecami ale niestety Latysha mnie zauwarzyla. A do moich oczu znow naplynely lzy. 
- A ty smieciu co tutaj robisz. Powiedzialam ci cos nie masz prawa na niego spojrzec. - lzy zaczely splywac po moich policzkach - idz sobie stad. JUZ! - wydarla sie. Probowalam sie wyrwac reke z uscisku Justina ale on mocna ja trzymal. Latycha zobaczyla ze to on trzyma mnie. - Nie slyszysz? Juz znikaj stad nawet jesli ze to ma oznaczac ze masz sobie uciac reke. Mam nadzieje ze wykrwawila bys sie na smierc - ja sie kompletnie rozkleilam... 
- Justin prosze - on nic nie powiedzial tylko mnie przytulil mocno. Po czym zwrocil sie to Latyshy.
- wydaje mi sie ze to ja patrze na nia, kim ty jestes zeby zyczyc jej smierci? Zadam ci pytanie. Jedno jedyne. Skoro jestes moja najwieksza fanka. Jak mam na drugie imie? - powiedzial z ironia w glosie. 
- Nie wiem. Wazne ze jestes sliczny i sexowny. Szepnij slowko a bede twoja. - powiedziala przejezdzajac palcem po jego klatce piersiowej. Na co on sie odsunal.
- Nie dzieki. Powinnas sie szanowac... - powiedzial i zaczal ciagnac mnie za reke w strone pokoju nauczycielskiego.
- A z toba to sie jeszcze policze - uslyszalam krzyk Latyshy. 
- Nie nie policzysz - odkrzyknal Justin. - czy chodzilo o nia? Czy to jest powod dla ktorego placzesz? - Zatrzymal sie przed drzwiami pokoju nauczycielskiego. - ona nie ma prawa tak do ciebie mowic - powiedzial patrzac mi w oczy.
- Justin tak wyglada moj kazdy dzien od 7 klasy. Teraz jestem w 11 nie martw sie naprawde sie przyzwyczailam. -powiedzialam.
- Ale tak wlasnie nie powinno byc. Nie powinnas sie do tego przyzwyczajac. Chodz ze mna - pociagnal mnie za soba otwierajac drzwi. - porozmawiamy.
Weszlismy do jednego z pokoi Justin pokazal mi ze mam usiasc. Zdjeclam kurtke i zaczelam mowic. - Justin dziekuje naprawde. Jedyne co chce to zebys wiedzial jak bardzo cie kocham. Naprawde, ale wiem ze dzisiajszy dzien sie skonczy... A my sie wiecej nie spotkamy. Kocham cie. Justin jestes dla mnie wszystkim. Umarla bym dla ciebie. Kocham Cie. Jestes moim powietrzem, bez ciebie umre. - powiedzialam a on mnie przytulil pozniej zlapal mnie za reke patrzac mi w oczy. A ja delikatnie syknelam. On popatrzyl na moja reke a ja ja szybko cofnelam - powiedz mi ze tego nie robisz... - popatrzal na mnie a w jego oczach mozna bylo zobaczyc zlosc i smutek... 
- Justin...
- Nie! Nie mozesz tego robic. - zanim zadarzylam zaragowac on juz trzymal moja reke i podciagal rekaw. - Justin prosze cie nie rob tego - podciagnal moj rekaw i zobaczyl ze moj nadgarstek jest caly pociety a na zewnetrznej stronie reki bylo wyciete wielkie slowo 'JUSTIN' popatrzyl na mnie ze lzami w oczach. 
- Czy ty to robilas przezemnie... - powiedzial a lezka splynela po jego policzku.
- Justin... Ty nic nie zrobiles... To nie twoja wina...
- Ale tutaj jest moje imie. 
- Tak ale to nie twoja wina...
- powiedz mi czyja!? Dlaczego to zrobilas?
- Juz ci mowilam. Bo cie kocham, i mysl ze nigdy nie nie spotkam zabijala mnie. Doslownie mnie zabijala. A teraz nasz czas mija. Moj czas kiedy moge na ciebie patrzec i do ciebie mowic. Po dzisiejszym dniu ty o mnie zapomnisz i nigdy sie nie spotkamy. Kocham cie. 
- zdajesz sobie sprawe z tego ze ja sobie tego nigdy nie wybacze, ty sie samo okaleczalas przezemnie. - powiedzial a kolejna lza splynela po jego policzku. 
- Justin prosze cie nie placz. - powiedzialam i w tamtym momecie sama sie rozplakalam. 
- Hej mala nie placz - powiedzial i wytarl moje lzy. - przestane plakac jezeli obiecasz mi jedno - spojrzalam na niego i pokiwalam glowa twierdzaco. - obiecaj mi ze juz nigdy tego nie zrobisz. Nigdy chodzby nie wiem co. Nigdy ale to przenigdy... 
- Obiecuje - powiedzialam a on mnie przytulil.
- i obiecuje ci ze sie jeszcze kiedys spotkamy. Chodzby to miala byc ostatnia zecz jaka zrobie, spotkamy sie. Albo wykupie ci prywatny samolot zebys mogla do mnie latac - powiedzial usmiechajac sie. 
- Kocham cie - wyszeptalam
- Ja ciebie tez. - spojrzalam na niego zaszokowana. - Justin pamietaj ze ja nigdy cie nie zostawie. Zawsze cie bede kochac. Zawsze. - Justin popatrzyl mi prosto w oczy i... ____________________________________ 2 kom i nastepne. <3

Prolog

Justin... 
Justin...
Justin. 
To jest jedyne o czym mysle on jest moim wszystkim! 
Bez niego umre. 
Kiedy on umrze ja automatycznie tez bede chciala umrzec. 
Kocham go jak nikogo. 
Belieber...
F
O
R
E
V
E
R